Obietnica Corki

Obietnica Corki

by Teresa Pawlowska
Obietnica Corki

Obietnica Corki

by Teresa Pawlowska

Hardcover

$23.99 
  • SHIP THIS ITEM
    Qualifies for Free Shipping
  • PICK UP IN STORE
    Check Availability at Nearby Stores

Related collections and offers


Overview

20 lutego 1945 roku rodzina Borowczyków otrzyma?a list od Józefa Borowczyka – ich m??a i ojca. List niós? nadziej?, ?e z ko?cem II wojny ?wiatowej Józef, wi?zie? hitlerowskiego obozu jenieckiego, w którym przebywa? od prawie sze?ciu lat, odzyska wolno??. Jednak Józef Borowczyk do domu nigdy nie wróci?...

Oto opowie?? Teresy Borowczyk-Paw?owskiej, córki Józefa, zdeterminowanej, by wyja?ni? zagadk? znikni?cia swego ojca oraz historia jej obietnicy, ?e nie spocznie póki go nie odnajdzie i jej uporu by nigdy nie straci? wiary w siebie i w drugiego cz?owieka.


Product Details

ISBN-13: 9781481774918
Publisher: AuthorHouse
Publication date: 07/26/2013
Pages: 142
Product dimensions: 6.00(w) x 9.00(h) x 0.50(d)
Language: Polish

Read an Excerpt

OBIETNICA CÓRKI

Z ANGIELSKIEGO TLUMACZYLA AGATA M. TAJCHERT


By TERESA PAWLOWSKA

AuthorHouse

Copyright © 2013 Teresa Pawlowska
All rights reserved.
ISBN: 978-1-4817-7492-5



CHAPTER 1

ROZDZIAL PIERWSZY

Rozproszone wspomnienia z lat 1940-1944


Niemiecka okupacja trwala szesc lat. Dzialalnosc polskich szkól i uniwersytetów zostala zawieszona, a kosciolów ograniczona.

Mama, tak jak przed wojna, pracowala w palacu. Zawsze lubila to krzatanie sie wokól domowych i gospodarskich spraw zwlaszcza, ze baron Chlapowski codziennie grywal na fortepianie, a mama kochala muzyke. Sama nawet troche spiewala - miala piekny glos. Teraz jednak, gdy palac przeszedl w niemieckie rece i stal sie siedziba Gestapo, wszystko sie zmienilo. Zolnierze byli nieprzewidywalni, czesto bezduszni i brutalni. Moje rodzenstwo i ja obawialiSmy sie kazdego wyjScia mamy do pracy, bo nie mielismy pewnosci, czy wróci do nas wieczorem.

Odczuwane poczucie zagrozenia wzmagalo sie tym bardziej, ze nasz ojciec znalazl sie w hitlerowskiej niewoli. Po wcieleniu do polskiego wojska w wyniku powszechnej mobilizacji, zostal przydzielony do oddzialu pracujacego nad konstrukcja mostów w okolicach Warszawy. Wlasnie tam zostal aresztowany przez okupantów i jeszcze w 1939 roku jako wiezien wojenny przewieziony do obozu we wschodnich Niemczech. Na szczescie jednak tata mógl pisac do nas. Listy dostawalismy co tydzien i czekalismy na nie jak na Swieto. Szczególnie jeden z nich utkwil mi w pamieci, bo rozbawil nas wszystkich do lez. Tata opisal w nim psikus, który razem z kolegami zrobili jednemu ze wspólwiezniów, który mial wyjatkowo sumiaste wasy. Pewnej nocy jeden z zartownisiów ogolil mu polowe tego imponujacego zarostu. Najzabawniejsze jednak bylo to, ze mezczyzna dlugo nie zorientowal sie, co sie stalo i dziwil sie, czemu wszyscy parskaja Smiechem na jego widok. Kiedy w koncu odkryl powód, Smial sie razem z innymi, ogolil pozostala czesc wasów i pozwolil im rosnaC od nowa.

Dla nas historyjka ta byla zabawa na dlugie lata, a i dzisiaj, kiedy widze mezczyzne z sumiastymi wasami, nie moge powstrzymac sie od usmiechu.

Listy otrzymywane od ojea przynosily nam radosc i otuche, i byly dla nas cenne niby najwi?kszy skarb. Tata zawsze upominal moje rodzenstwo, by mi nie dokuczalo i by troszczylo sie o mnie. Usmiechalismy sie na te uwagi, bo i bez nich zawsze dbalismy o siebie nawzajem, a ja, jako najmlodsza, bylam otoczona szczególnymi zabiegami moich sióstr i brata. To nie ich tata powinien byl upominac, ale pewnego chlopca z wioski – Zdzislawa – który nieustannie mi dokuczal. Lubil na przyklad straszyc kozy, gdy prowadzilam je na powrozie. Zwierz?ta ruszaly przed siebie biegiem, a ja przewracalam sie nie mogac za nimi nadazyc i bylam ciagni?ta po wyboistej, wiejskiej drodze. Wracalam potem do domu od stóp do glów pokryta bardzo nieraz gl?bokimi zadrapaniami. Zdzislaw nic sobie z tego nie robil i czekal tylko, by znów mi jakos dopiec. Takich przykrych wspomnien z dziecinstwa latwo sie nie zapomina.

W tamtym okresie zywnosc byla ograniczona i mi?so mozna bylo dostac tylko na kartki. Mimo to jednak co miesiac mama wysylala ojcu paczk? zywnosciowa do której wkladala tez zdobyta za nasze kartki kielbas?. Na szcz?scie cz?sto przyjaciele taty z pobliskiego Czempina równiez dokladali sie do tych przesylek. Dzieki temu bylo nam latwiej.

Zaczelismy tez mlec na zarnach make i piec chleb, mimo ze bylo to surowo zabronione przez okupanta. Kazia i Marysia obracaly ci?zki kamien, Edmund podsypywal zboze, a potem pakowal zmielona make do worków. Ja z kotem Alusiem stalismy na strazy, gdy Edmund rabal drewno i pilnowal ognia, a mama zajmowala sie ciastem. Przygotowywala je w wielkiej drewnianej dziezy i zagniatala az do bólu palców. Jesli zabraklo jej maki, szla na strych, gdzie przechowywalismy jej zapas. Byla to ciezka praca, ale swiadomosc, ze dzieki niej my i nasz ojciec nie bedziemy glodni, dawala mamie motywacje.

Po zagnieceniu ciasta mama dzielila je na siedem okraglych bochenków i odstawiala do wyrosniecia. Gdy byly gotowe, a piec rozzarzony do czerwonosci, mama brala lopate piekarska i wkladala je do upieczenia. Pod koniec sprawdzala jeszcze drewnianym patyczkiem, czy sa dopieczone w srodku i dotykala goracej skórki palcami, by sie przekonac, czy nie sa zbyt suche. W koncu wyjmowala zlocistobrazowe bochny, a caly dom napelnial sie cudownym zapachem chleba.

Jeden ze starych przesadów mówil, ze zjadanie przylepek z dopiero co upieczonego bochenka sprawi, ze dziewczyna bedzie miala ladny, duzy biust. Marysia czekala zatem tylko, by mama odeszla od stolu, by czym predzej odkroic przylepki od wszystkich bochenków i zjesc je, gdy jeszcze byly gorace. Edmund miai z tego wielka zabawe i dokuczal jej, ze zamiast miec duzy biust, po zjedzeniu takiej ilosci chleba bedzie miala duza pupe. Marysia zaczynala gonic Edmunda dookola kuchni, az w koncu mama kladla kres tym harcom przy pomocy lopaty piekarskiej, która rozdzielala zwasnione strony. W taki lub podobny sposób Edmund - jako jedyny chlopak w domu – lubil przekomarzac sie z nami dziewczynkami, a nie bylo w poblizu taty, zeby nas obronic.

W kazdym liscie tata dodawal odwagi mnie i kotu Alusiowi, i prosil, bysmy nadal stali na strazy, gdy reszta rodziny trudzi sie przy mieleniu maki i pieczeniu chleba. Po odczytaniu kazdego listu bardzo przejeta zabieralam Alusia i szlam strózowac na cale godziny. Prawda bylo jednak, ze potrzebowalismy kogos, kto mialby oko na to, co dzialo sie na ulicy, bo obracajace sie zarna powodowaly bardzo duzo halasu i przechodzacy kolo naszego domy Niemcy bez watpienia uslyszeliby, co sie dzieje. Dlatego tez wiele czasu spedzalam bawiac sie na ulicy i za kazdy razem, gdy ktos niepowolany pojawil sie w moim polu widzenia, rzucalam pilka o drzwi, by ostrzec pracujaca w srodku rodzine. Przechodniowi moglam sie wydawac rozbawionym dzieckiem grajacym w pilke, ale tak naprawde bylam tajnym agentem spelniajacym swoja sekretna misje i strzegacym najblizszych.

Któregos razu, gdy tak stalam z Alusiem na strazy, kolo domu pojawilo sie dwóch niemieckich zolnierzy. Rzucilam pilka o drzwi, a potem do Alusia udajac, ze tylko sie bawie. Praca wewnatrz domu natychmiast ustala, nikt nie mógl jednak powstrzymac zapachu piekacego sie chleba. Bardzo sie balam, ze zolnierze cos poczuja, ale na szczescie przeszli obok niczego nie podejrzewajac. Gdyby weszli do domu, niechybnie zostalibysmy ukarani, a byc moze nawet wyslani do obozu koncentracyjnego.

Pod koniec kazdego mielenia zboza cala twarz Edmunda pokryta byla maka i tylko zielone oczy blyszczaly zza tej bialej maski. Zartowalysmy, ze wyglada jak przerazajacy clown, on za to odpowiadal, ze Kazia z Marysia sa dwiema czarodziejkami o milych usmiechach. Zawsze nas to rozbawialo. Gdy praca byla skonczona, wszyscy siadalismy przy stole w jadalni. Mama podawala nam herbate, a siedzacy pod stolem Alus dostawal mleko na spodeczku. Byl to czas na odpoczynek, rozmowy i dzielenie sie zadowoleniem ze wszystkiego, co udalo nam sie zrobic. Mimo ze praca byla ciezka, nikt nie narzekal, bo wiedzielismy, ze tylko dzieki niej bedziemy mogli przetrwac my, tata i dalsza rodzina w Poznaniu. Nasz wysilek wynikal z milosci, wiec nie czulismy jego ciezaru.

Wysylanie paczek do taty takze bylo dla nas rodzajem swieta, w którym kazdy chcial miec swój udzial. Kiedys weteran pierwszej wojny swiatowej podarowal Edmundowi manierke, w której ten wyslal ojcu wino jezynowe domowej roboty. Wysylalismy tez cieple ubrania i dodatkowe jedzenie, by mógl sie dzielic ze wspôlwiezniami. W przygotowanie kazdej przesylki wkladalismy niezmierne ilosci zapalu, milosci i troski, ale gotowi tez bylismy na narazenie sie na dodatkowe koszty i niebezpieczenstwa. Chcielismy mu w ten sposób pomóc w przetrwaniu i okazac nasza milosc i tesknote. Gdy paczka byla gotowa, Edmund z mama zanosili ja do palacu, do pani Bernott, zwierzchniczki mamy, która wysylala ja do swego ojca, a on z kolei wysylal ja do naszego taty do obozu. Oczywiscie to mama placila za przesylke. Codziennie tez w pracy robila wszystko, by sluzaca nam pomoca Niemka byla z niej zadowolona i nie odmówila nastepnej wysylki.

W tych czasach niepewnosci, nieustanego leku i poczucia zagrozenia kazdego wieczoru klekalismy wszyscy razem proszac dobrego Boga, by prowadzil i ochranial nas, naszego tate wszystkich, którzy razem z nim byli w obozie. Prosilismy, by bylo nam dane przezyc kolejny dzien.

W kwietniu 1943 roku zmarla mama naszej mamy. Z wyjatkiem ojca i jeszcze kilkorga osób z rodziny, którzy takze byli internowani w Niemczech, wszyscy pozostali przyjechali na pogrzeb babci do Brodnicy. Tata dowiedzial sie o tym z listu mamy i niewiele myslac pokazal go swemu przelozonemu w obozie, który ku jego zdziwieniu i radosci, dal mu tygodniowa przepustke.

Jakiez to bylo wspaniale spotkanie! Dom znów wypelnil sie zyciem, radoscia i cala osoba taty. Kazde z nas chcialo spedzic z nim jak najwiecej czasu. Edmund mial nawet szczescie pójsc z ojcem na ryby. Przyniesli sporo pieknych sztuk, które potem upieklismy na wielki rodzinny obiad.

Najlepsi przyjaciele taty - rzeznik, piekarz i szewc – przyszli takze i przyniesli mu, co tylko mieli najlepszego. Zreszta wszyscy sasiedzi i znajomi zagladali by odwiedzic „ich Józefa". Dla nas wszystkich byl to jeden z najszczesliwszych tygodni i jednoczesnie byl to ostatni raz, gdy bylismy wszyscy razem. Bylo mi tak dobrze, chcialam, by tatus zostal z nami i nie jechal z powrotem do Niemiec. On jednak musial wracac. Wyjechal w nocy, jak i poprzednim razem nie bedac w stanie pozegnac sie z nami. I znów pozostal nam tylko ból serca.

CHAPTER 2

ROZDZIAL DRUGI

Lato-jesien 1944 Powstanie Warszawskie


W powstanie, które wybuchlo w Warszawie 1 sierpnia 1944 roku, zaangazowali sie wszyscy mieszkancy miasta. Mezczyzni, kobiety i dzieci stracenczo walczyli przez ó3 dni. Nawet najmlodsi stawali przeciw czolgom za bron majac butelki wypelnione benzyna.

Reszta kraju z zapartym tchem sledzila losy stolicy, gotowa w kazdej chwili wlaczyc sie do walki. Jednak skrzydla szybko zostaly podciete. Po zacietych bohaterskich walkach padaly kolejne dzielnice. Bylo coraz trudniej, wreszcie 7 wrzesnia, z upowaznienia wladz cywilnych powstania, przedstawiciele Polskiego Czerwonego Krzyza wynegocjowali krótkotrwale zawieszenie broni umozliwiajace ewakuacje kobiet z dziecmi, starców i chorych. W ciagu nastepnych dwóch dni skorzystalo z tego okolo B tysiecy osób, reszta mieszkanców zdecydowala sie zostac.

Pod koniec wrzesnia zaopatrzenie oddzialów powstanczych konczylo sie, podobnie jak ich sily, a stolica wykrwawiala sie.

Nadziejenapomoczestrony Armii Czerwone jisprzymierzonej z niaPierwszej ArmiiWojska Polskiego, posuwajacych sie ze wschodu w glab kraju, okazaly sie plonne. Sowiecka Rosja deklarujaca juz na tym etapie wojny pragnienie wyzwolenia Polski spod niemieckiej okupacji, nie poparla Powstania Warszawskiego, wiecej nawet - miala do niego zdecydowanie wrogi stosunek. Jak donosilo Polskie Radio, sily sojusznicze zatrzymaly sie na przedmiesciach Warszawy po drugiej stronie Wisly i stamtad obserwowaly powolna smierc stolicy. Jedynie okolo 1200 polskich zolnierzy zdecydowalo sie na wlasna reke przeplynac rzeke i przylaczyc do walczacych rodaków. Opuszczone przez wszystkich miasto ginelo. Niemiecki ostrzal trwal nieprzerwanie przez cale doby. Niemcy nie mieli litosci dla nikogo. Przeciez Hitler juz 1 sierpnia, na sama wiesc o wybuchu powstania wydal rozkaz Himmlerowi i Guderianowi, by Warszawe „zrównac z ziemia" a wszystkich jej mieszkanców wymordowac.

2 pazdziernika kapitulacja stala sie faktem.

Jak przyjmuja historycy w czasie powstania zabito od 150 do 200 tysiecy osób cywilnych, a po kapitulacji od 500 do 550 tysiecy mieszkanców stolicy oraz okolo 100 tys. osób z miejscowosci podwarszawskich zostalo zmuszonych do opuszczenia swoich domów, z czego blisko 150 tysiecy zostalo deportowanych do obozów koncentracyjnych lub wywiezionych na roboty przymusowe w glab Rzeszy. Dla porównania w czasie dwóch miesiecy walk smierc ponioslo 26 tysiecy zolnierzy niemieckich.

Zniszczeniu uleglo 84 procent lewobrzeznej Warszawy w tym setki (zarejestrowano ich 674) bezcennych zabytków oraz obiektów o duzej wartosci kulturalnej i duchowej. Straty materialne szacuje sie na kwote ok. 45,3 miliardów dolarów (wedlug wartosci obecnej). Do tego dochodzi trzydziesci osiem procent terytorium Polski miedzywojennej razem z Wilnem i Lwowem zagarniete i wcielone do Zwiazku Radzieckiego.

Przede wszystkim jednak za tymi liczbami kryja sie miliony sierot, ludzkie dramaty, utrata domu, bliskich, tulaczka, pogmatwane zyciorysy. Wsród tych, co zgineli jest tez brat mojego taty, nasz ukochany wujek Szczepan z zona. Przezyl jedynie ich syn.

Do dzis corocznie 1 sierpnia o godzinie 17:00, czyli w dokladna rocznice wybuchu powstania, w Warszawie rozlega sie dzwiek syren. Cale miasto zamiera i cichnie wtedy na jedna minute: przechodnie zatrzymuja sie, staja samochody, ci, którzy siedzieli, wstaja. W ten sposób warszawiacy pamietaja tych, którzy polegli w obronie ich miasta i kraju, i oddaja im hold.

CHAPTER 3

ROZDZIAL TRZECI

Ciezka zima 1944-1945 List ojca z 20 lutego 1945


W Szoldrach, jeszcze przed zima ludzie walczyli z zagrazajacym glodem. Wszyscy – starzy i mlodzi – pomagali przy zbiorach. Wuj Jan jak tylko umial oral pola, sial zyto i owies. Wuj Antoni od switu do nocy mlócil zboze, by moglo byc potem przerobione na kasze i make. Wszyscy zbieralismy tez zapasy warzyw na zime.

Pózna jesienia Kazia i Edmund oraz mlodziez z sasiedztwa zostali zmuszeni przez hitlerowców do wykopania wielkiego dolu na skraju wioski. Jak glosila plotka, mial byc to grób dla nas wszystkich, gdy Niemcy zdecyduja sie nas rozstrzelac. Cóz za niewyobrazalne okrucienstwo kazac dzieciom kopac grób dla nich samych i dla ich rodzin!

Wszyscy w okolicy bylismy postawieni w stan najwyzszej gotowosci obawiajac sie rychlych egzekucji. Mlodziez kopala dól zgodnie z rozkazem, ale miala przy tym szeroko otwarte oczy i uszy na kazdy rodzaj informacji, który móglby byc dla nas ostrzezeniem. Dwukrotnie cwiczylismy z mama sposób i droge ucieczki na wypadek, gdyby stalo sie najgorsze. Wiedzielismy, ze mamy schronic sie w lesie i spotkac w umówionym miejscu, gdzie mama juz wczesniej zakopala dodatkowe ubrania i zapas j edzenia, bysmy mogli przetrwac chociaz przez jakis czas. Inne rodziny robily podobnie.

Gdy nadszedl dla Niemców rozkaz odwrotu, wszyscy wyszlismy popatrzec na nasz niedoszly grób i dziekowalismy Ojcu w niebie za ocalenie nam zycia i za to, ze wypelnil ten dól jedynie sniegiem.

Zima przelomu 1944 i 1945 roku byla najciezsza, jaka pamietam. Snieg siegal w niektórych miejscach nawet do czterech metrów i Edmund musial wykopac tunel do obory, a takze do kurnika, zebym mogla karmic moje kurczaki. Musielismy tez usuwac snieg z dachu, by nie zawalil sie pod jego ciezarem. Arktyczny wiatr przenikal przez najgrubsze nawet warstwy odziezy i mrozil az do szpiku kosci. Wiele osób zmarlo wówczas z zimna.

Niemcy usilowali sie wycofywac, ale drogi byly zablokowane przez pojazdy wojskowe, które odmawialy posluszenstwa przy tak niskich temperaturach. Wielu cywilów posuwajacych sie wraz z wojskami niemieckimi marlo w wyniku hipotermii. Wycofujace sie oddzialy zatrzymaly sie takze w Szoldrach majac nadzieje znalezc cos cieplego do jedzenia i picia. Oddawalismy im, co tylko moglismy znalezc, mimo ze nam samym moglo nie wystarczyc. Jeden z hitlerowskich oficerów wyslal mloda Polke, z która podrózowal, po mleko. Dziewczyna dostala je od naszej ciotki jednak, gdy wrócila do swego towarzysza, jego juz nie bylo. Odszedl bez niej zostawiajac ja na pastwe losu i mrozów. Ciotce Annie zrobilo sie zal porzuconej dziewczyny, zwlaszcza, ze spodziewala sie dziecka tego wlasnie oficera, który ja opuscil. Sali, bo tak miala na imie, zamieszkala z nami, a gdy wznowiony zostal ruch pociagów, nasza mama pomogla jej wrócic do domu – do centralnej Polski.

20 lutego 1945 dostalismy list od taty. Byl on mily i cieply, j ak zwykle, ale co najwazniejsze ojciec pisal w nim o swoim niedlugim powrocie do domu, do nas. Trudno sobie nawet wyobrazic jak bardzo bylismy podekscytowani. Od razu zaczelismy tez planowac, co zrobimy, gdy tatajuz bedzie z nami. Ja zebralam wszystkie chusteczki, by móc ocierac ojcu twarz, gdy bedzie zmeczony, zaczelam tez marzyc, ze znów stojac na jego stopach bede mogla z nim tanczyc. Edmundowi snilo sie wspólne polowanie i wedkowanie, a Kazia i Marysia siedzialy tylko z promiennymi usmiechami na twarzach. Najwieksza zmiana zaszla jednak w naszej mamie. Zdawalo sie, jakby ktos zdjal jej niebywaly ciezar z ramion, na twarz powrócil usmiech, który nieczesto goscil tam w ostatnim czasie. Wiedziala, ze teraz wszystko juz bedzie dobrze, skoro jej Józef mial niebawem wrócic do domu. Myslala tez, ze moze pewnego dnia nasza rodzina jeszcze sie powiekszy i Edmund bedzie mógl miec braciszka, o którym zawsze tak marzyl. Teraz pozostawalo nam tylko cierpliwie czekac na wytesknionego ojca.


* * *

W tym samym czasie Niemcy przygotowywali kontratak w poznanskiej cytadeli. Niemieckie i sowieckie bomby nadal padaly gesto w naszej okolicy i mimo, ze hitlerowcy wycofali sie z Szoldrów, nie przestalismy obawiac sie o zycie nasze i naszej rodziny w Poznaniu.
(Continues...)


Excerpted from OBIETNICA CÓRKI by TERESA PAWLOWSKA. Copyright © 2013 Teresa Pawlowska. Excerpted by permission of AuthorHouse.
All rights reserved. No part of this excerpt may be reproduced or reprinted without permission in writing from the publisher.
Excerpts are provided by Dial-A-Book Inc. solely for the personal use of visitors to this web site.

Table of Contents

Contents

Prolog....................     ix     

Rozdzial Pierwszy....................     1     

Rozdzial Drugi....................     6     

Rozdzial Trzeci....................     8     

Rozdzial Czwarty....................     12     

Rozdzal Pity....................     17     

Rozdzial Szósty....................     22     

Rozdzial Siódmy....................     29     

Rozdzial Ósmy....................     36     

Rozdzial Dziewity....................     41     

Rozdzial Dziesity....................     51     

Rozdzial Jedenasty....................     59     

Rozdzial Dwunasty....................     68     

Rozdzial Trzynasty....................     75     

Rozdzial Czternasty....................     85     

Rozdzial Pitnasty....................     89     

Rodzial Szesnasty....................     96     

Rozdzial Siedemnasty....................     100     

Rozdzial Osiemnasty....................     107     

Rozdzial Dziewitnasty....................     114     

Rodzial Dwudziesty....................     116     

From the B&N Reads Blog

Customer Reviews